Wiele dyskusji rozgorzało w mediach i
Internecie na temat "pośredniego" wystąpienia prof. Glińskiego
podczas debaty o konstruktywnym wotum nieufności do gabinetu Donalda Tuska. O
co w tej sprawie chodzi- mówić nikomu chyba nie trzeba. Aspekt tabletu na
mównicy sejmowej jest złożony i powstrzymam się od komentarzy, czy Jarosław
Kaczyński, zaszkodził,
czy pomógł Panu Glińskiemu, czy był to "Samobój czy majstersztyk"-
jak pyta Wyborcza. Nie będę też zatrzymywał się nad samym głosowaniem czy debatą. Pragnę skupić się na dwóch aspektach tej sprawy- prawnym i
medialnym.
Czego by nie mówić
o tablecie Pana Prezesa, zagrywka ta obnażyła rażące niedoskonałości
Polskiego Prawa. Artykuł 127, ustęp 3 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej
określa, kto może być prezydentem- ("Na Prezydenta
Rzeczypospolitej może być wybrany obywatel polski, który najpóźniej w dniu
wyborów kończy 35 lat i korzysta z pełni praw wyborczych do Sejmu. Kandydata
zgłasza co najmniej 100 000 obywateli mających prawo wybierania do Sejmu."). Podobne zapisy regulują bierne prawo wyborcze dla posłów, senatorów, wójtów, etc. Konstytucja,
ani żaden inny dokument, przez które, przygotowując tego posta przebrnąłem, nie określają natomiast wymogów dotyczących Prezesa Rady
Ministrów. Jedno jest pewne- od Prezesa Rady Ministrów, nie wymaga się żadnej przynależności partyjnej. Jest to warunek
konieczny i pożyteczny, dający Narodowi możliwość wyboru niezależnego i
niezrzeszonego kandydata. Inaczej jednak sprawa ma się w przypadku regularnych
wyborów, po zakończeniu kadencji poprzedniego gabinetu, a inaczej podczas obrad
nad konstruktywnym wotum nieufności. Mechanizm konstruktywnego wotum nieufności
wymusza na posłach podjęcie natychmiastowej decyzji, dotyczącej wyboru nowego
Premiera, by zabezpieczyć Polskę przed sytuacją pozostania na czas nieokreślony
bez gabinetu. I tutaj pojawia się kruczek, według mnie niebezpieczny dla Ojczyzny.
Pozwolę sobie przytoczyć fragment Artykułu 115 Regulaminu Sejmu
Rzeczypospolitej Polskiej (z dn. 30.07.1992):
6. W debacie nad wnioskiem o wyrażenie wotum nieufności, po
wyczerpaniu listy mówców, głos może zabrać tylko Prezes Rady Ministrów.
7. Sejm wyraża Radzie Ministrów wotum nieufności większością
ustawowej liczby posłów.
8. Uchwałę o wyrażeniu wotum nieufności Radzie Ministrów i wyborze
nowego Prezesa Rady Ministrów Marszałek Sejmu przesyła niezwłocznie
Prezydentowi i Prezesowi Rady Ministrów.
A kto więc może być mówcą? O tym mówi z kolei Artykuł 170-
2. W posiedzeniach Sejmu uczestniczą członkowie Rady Ministrów
oraz Prezes Najwyższej Izby Kontroli; potwierdzają oni swoją obecność podpisem
na liście obecności. W razie niemożności wzięcia udziału w posiedzeniu, mogą
oni delegować swoich upełnomocnionych zastępców.
3. W posiedzeniach Sejmu mogą uczestniczyć: Marszałek Senatu,
Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego - Przewodniczący Trybunału Stanu, Prezes
Trybunału Konstytucyjnego, Rzecznik Praw Obywatelskich, Rzecznik Praw Dziecka,
Prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego, Przewodniczący Państwowej Komisji
Wyborczej, Przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa, Prokurator Generalny,
Prezes Narodowego Banku Polskiego, Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i
Telewizji, Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych, Szef Kancelarii
Prezydenta oraz sekretarze stanu w Kancelarii Prezydenta.
Brak w w/w
artykułach mowy o Kandydacie na Prezesa Rady Ministrów, a przecież wypaczeniem
zasad demokracji jest niemożliwość zabrania głosu przez kandydata na premiera,
podczas głosowania nad konstruktywnym wotum nieufności! Fakt, że
niedopuszczony do głosu zostaje kandydat, może rodzić sytuację, w której mianowany Premier wybierany jest tylko z "kółka
wzajemnej adoracji" 460-u osób z ulicy Wiejskiej w Warszawie. Co więcej,
prof. Gliński, jako głowa kontr-gabinetu, nie ma, w świetle owego prawa, nawet możliwości
zaprezentowanie się na forum Sejmu. Fakt, jego postulaty dotyczące naprawy
Państwa mogły zostać przedstawione przez Prezesa Kaczyńskiego, ale przecież to nie Pan Kaczyński kandyduje na premiera, tylko Pan Piotr Gliński, i to Piotra Glińskiego potencjalni wyborcy chcieliby posłuchać i ocenić. "Nie ma demokracji bez
pluralizmu!"- Przekonywał z mównicy Jarosław Kaczyński, po zakończeniu
prezentacji filmu z prof. Glińskim. Zgadzam się. Jednak nie zgadzali się z tym chyba twórcy Regulaminu Sejmowego. No, chyba że punkt ten pochodzi z czasów jednej partii... Zresztą fakt stał się ewenementem, i zachodnie media szybko
podchwyciły temat i na największych zagranicznych portalach informacyjnych można było
znaleźć artykuły opisujące zajście (jak na przykład w The Washington Post-
"Poland's opposition uses a hand-held tablet to make its views known in
parliament" - cały artykuł).
Niestety, dyskusja w Polsce została
skierowana na zupełnie inne tory, i zamiast skupić się na problemie zmian tej
części prawa, o których mowa była wyżej, media i środowiska poselskie grzmiały
na temat wykorzystywania luki prawnej przez Jarosława Kaczyńskiego. Znamienna
jest wypowiedź Marszałek Sejmu, Ewy Kopacz- "stała się rzecz bardzo
zła, nastąpiło naginanie i łamanie regulaminu. Prezes PiS pokazał drogę do
tego, by w Polskim Parlamencie głos mógł zabrać każdy- i ten głoszący pokój, i
ten nawołujący do wojny." Pani
Marszałek zaprzysięgła walkę z tym "kruczkiem" prawnym i
wyeliminowanie go z Regulaminu Sejmu RP, choć nie mogę w chwili obecnej znaleźć
materiału telewizyjnego z odpowiednim cytatem, aczkolwiek jestem pewien, że takowy pojawił się w którymś z serwisów informacyjnych. Faktem jest, że prawo należy nieustannie dostosowywać do zmieniającego się w zawrotnym tempie świata technologiczno-informatycznego. Tak jak zmieniono prawo o Egzaminie Maturalnym kiedy pojawiły się pierwsze telefony komórkowe z dostępem do Internetu. Zgadzam się w pewnym stopniu z Panią Ewą Kopacz- nie każdy powinien przemawiać z mównicy sejmowej (pozdrawiam w tym miejscu Pana Biedronia). To miejsce o szczególnym znaczeniu dla Polski, i zbrodnią jest kalanie jego powagi (nagminne, niestety, wśród posłów, ale to już inna sprawa). Taki jest jednak duch demokracji, by każdy miał prawo do wyrażenia swojej opinii. Pragnę przypomnieć, iż w 1933 roku, w demokratycznych wyborach, do władzy w Niemczech doszedł Hitler, i takie są uroki tego ustroju, że ktoś, kto będzie piewcą pokoju, ma takie same prawa, jak ktoś, kto sieje nienawiść i podżega do wojny. I jednemu i drugiemu należy jednak wygłoszenie swojej opinii umożliwić, tak by Naród sam zdecydował, czy chce bardziej wojny (co czasem jest tzw. "złem koniecznym"), czy pokoju. Zamykanie się na jakąkolwiek dyskusję, i brak nowelizacji odpowiednich ustaw jest sprawą niezwykle niebezpieczną dla Polski. Być może, w przyszłości, Naród sforsować zechce w trybie natychmiastowym męża stanu, z ponad partyjnych podziałów, na Premiera, by ten "uzdrowił" kraj, lecz nie będzie to możliwe, właśnie z powodu braków w prawie, i nowy Premier wybrany będzie musiał być z istniejącego, zepsutego salonu, i nie zmieni, w zasadzie, nic. Sam cenię "Projekt Gliński", ale jest to moja osobista opinia, i nie mam zamiaru się nad nią rozwodzić. Uważam, że Panu Glińskiemu należałoby dać szansę. Jeżeli nie jako premierowi, to chociaż, by przedstawił swój plan działania.
I aspekt numer dwa- przedstawienie medialne sytuacji. Znana mi osoba powiedziała ostatnio- "prof. Gliński? Co to za premier, przecież on nie ma nawet pomysłu na Polskę, żadnych konstruktywnych planów, tylko bełkot i rzucanie ogólnikami." Jednak na przykładzie iPad-a Pana Kaczyńskiego widać jak na dłoni, jak przekaz medialny jest w naszym kraju czasem zmanipulowany. Na początek udostępniam fragment "Faktów" z TVN, z 07.03.2013: link. Czy powiedziane jest w materiale tym cokolwiek o postulatach Piotra Glińskiego? Nic. Przedstawione zostały tylko nic niewnoszące potyczki słowne pomiędzy obecnym Premierem, a liderem opozycji (z wyraźną sugestią na Donalda Tuska). Ponadto komentarze pana Millera i pana Palikota, zdecydowanie poniżej poziomu, niby nic nie znaczące, ale pokazujące całkowity brak zainteresowania lewicy kwestią wotum, i tym samym podświadomie prezentujące takie podejście jako normy. Proszę również zwrócić uwagę na moment w 4:10 minucie filmu- Prezes Kaczyński, według TVN przedstawia profesora i wychodzi, co jest oznaką braku zainteresowania i poważnego traktowania ze strony lidera PiS-u. A teraz zupełnie inne serwis informacyjny- telewizja Trwam:
Od początku do końca przekaz merytoryczny, klarowny. Przedstawiona postać samego Piotra Glińskiego, który w reportażu TVN gdzieś tonie. Ponadto proszę zatrzymać filmik w 1:08 i przyjrzeć się kto siedzi na końcu po lewej stronie! A jednak nie wyszedł. Rozumiem, że osoba pełniąca taką funkcję jak prezes partii politycznej musi czasem udać się odebrać telefon, zamienić z kimś dwa słowa, dopełnić jakiś formalności, lub, po prostu, jak człowiek, skorzystać z toalety. Praktycznie połowa reportażu to przedstawienie postulatów kandydata na premiera, następnie znajdujemy kwintesencje wypowiedzi tak PiS-u, jak PO, ukazujące stosunek poszczególnych ugrupowań do wniosku o wotum dla gabinetu Donalda Tuska.
To wszystko na ten temat z mojej strony. Wiemy już jak skończyła się debata- wniosek o wotum nieufności przegrał z kretesem następnego dnia. Oczywistym jest, że i tak z góry skazany był na przegranie, chodziło tylko o zaprezentowanie postaci Piotra Glińskiego szerszej rzeszy odbiorców. Niestety, polskie Prawo okazało się po raz kolejny dziurawe, profesor przemówić nie mógł, a dzieła dopełniły niektóre media, które miast na postulatach i przekazie merytorycznym, zagadnienie stworzyły z kwestii iPad-a, zagłuszając profesora Glińskiego. I tylko czy ten iPad, był w rzeczywistości "samobójem, czy majstersztykiem"?
Dodatkowo, dla osób zainteresowanych, w zakładce "Multimedia" zamieszczam 14-minutowy fragment debaty sejmowej, w której Jarosław Kaczyński prezentuje całość przemówienia prof. Glińskiego ze swojego tabletu.
Dodatkowo, dla osób zainteresowanych, w zakładce "Multimedia" zamieszczam 14-minutowy fragment debaty sejmowej, w której Jarosław Kaczyński prezentuje całość przemówienia prof. Glińskiego ze swojego tabletu.
Odnosząc się w pierwszej kolejności do przedstawionych przez Ciebie kruczków prawnych zastanawiam się, gdzie było oburzenie Leszka Millera i SLD, gdzie było oburzenie sympatyków Aleksandra Kwaśniewskiego, gdzie było oburzenie polityków PO, kiedy to kandydatem na premiera RP po abdykacji rządu Leszka Millera w roku 2004 był "profesor" Marek Belka, który bez trosk i jakichkolwiek kłopotów dostał głos w Sejmie RP. Ówczesna koalicja SLD-PSL nie istniała, nikt nie miał większości, więc czemu kandydat na premiera w postaci Marka Belki dostał głos? Tylko dlatego, że mówiąc Orwellem niektórzy są równiejsi niż inni? Wówczas nie było to złamaniem prawa, a teraz jest? Może iPad będzie teraz kolejnym argumentem Donalda T. na postawienie Kaczyńskiego przed Trybunałem Stanu?
OdpowiedzUsuńProf. Gliński jest bardzo niewygodnym przeciwnikiem dla obecnego układu. Niestety (dla tegoż systemu) w jego przypadku dotychczas stosowane taktyki polegające na wyśmianiu (dzisiaj rano słyszałem kolejny "dowcip" na jego temat na RMF FM), podważeniu autorytetu, jaki posiada oraz przemilczeniu jego kandydatury i nie dopuszczaniu do głosu spaliły na panewce. Kilka sprytnych i bardzo konkretnych posunięć ze strony Prezesa Kaczyńskiego i PiS pokazały, że głos drugiej strony sceny politycznej również dotrze do społeczeństwa. "Expose" prof. Glińskiego pokazało, że istnieje dla Polski konkretna i realna alternatywa, z dobrymi pomysłami, które z pewnością uzyskałyby poparcie społeczne.
Co zaś do samej medialnej manipulacji. Skoro poruszony został wątek Adolfa Hitlera, to pół-żartem, pół-serio przypomnę, że żołnierze Wermachtu i wszyscy naziści również wierzyli, że czynią dobrze, że ich postępowanie jest uzasadnione. Nie to, żebym porównywał niektórych dziennikarzy do niemieckich zbrodniarzy, broń Boże! Po prostu czasem nie jestem w stanie inaczej wytłumaczyć poziomu prezentowanej przez nich rzeczywistości.
To co już kiedyś podkreślałem - swego czasu "Gazeta Wyborcza" zrobiła faszystów i oszołomów z m. in. Jana Pawła II i Zbigniewa Herberta. Nie dziwię się więc poniekąd, że cały medialny spektakl, jaki mamy w związku z pojawieniem się na scenie politycznej zespołu prof. Glińskiego wygląda tak a nie inaczej.
Pozdrawiam (L)
Solidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.
OdpowiedzUsuńAkurat ja również posiadam tablet ipad i muszę przyznać, że jak najbardziej jestem bardzo zadowolony z jego używania. Nawet jak popsuło mi się gniazdo zasilania to poprzez https://www.macforce.pl/serwis/serwis-naprawa-tabletow-ipad/wymiana-zlacza-ladowania/ bez najmniejszego problemu został on naprawiony.
OdpowiedzUsuń